Jest na świecie taka rzecz, którą mężczyzna będzie wielbił mimo wszystko i ponad wszystko. Może Was zaskoczę, ale nie jest to jego samochód (konsola czy mama - też nie). To za co każdy prawdziwy samiec oddałby życie nosi nazwę: „BURGER!”.
Zawsze zastanawiało mnie skąd się bierze ta bezwarunkowa miłość. Prawda – usmażona wołowina nie mówi, nie histeryzuje, nie płacze bez powodu, nawet nie strzela focha. No i nie wydaje też Twoich ciężko zarobionych pieniędzy na nową parę butów lub sukienkę (której i tak nigdy nie założy, bo przecież grubo w niej wygląda). Kurczę… to naprawdę zaczyna mieć sens. Ale przecież to tylko kawałek mięsa! (Ciepłego i soczystego, ale wciąż mięsa!)
Bądź modny - jedz mięso!
Nie zrozumcie mnie źle – wcale nie jestem jakimś vegemaniakiem i nie chcę Was namawiać do rezygnacji z ulubionego dania na rzecz sałaty. Tak naprawę jest mi obojętne co trafia do Waszych żołądków. Próbuję jedynie zrozumieć co takiego ma w sobie ta magiczna bułka. A gdyby tak rozłożyć burgera na czynniki pierwsze… czy mielony, często niedosmażony kotlet (tak wiem – to nie to samo), trochę zieleniny, sos i bułka smakowałyby tak samo?
Być może w męskim świecie jedzenie kanapki z wołowiną to swego rodzaju trend (nie lubisz – nie jesteś prawdziwym facetem). Albo po prostu idealny pretekst by wyskoczyć na piwko (bądź kilka)! Przecież żona nie zrobi Wam afery za to, że poszliście coś zjeść z kumplami.
"Zdrowe" jak burger
Wiecie co zadziwia mnie najbardziej? To, że mężczyźni uparcie twierdzą, że burgery są zdrowe, bo przecież to tylko mięsko z warzywami. Panowie, przypominam – do wołowiny i zieleniny dochodzi również bułka (zazwyczaj pszenna – bardzo niezdrowa) oraz duża porcja sosu (miliard kalorii w jednej kropli). No i z tej Waszej grillowanej krowy często ścieka tłuszcz (udało mi się stworzyć wyjątkowo obrzydliwe zdanie). Po konsumpcji burgera polecam lekturę artykułów o bieganiu oraz rowerkach stacjonarnych ;)
Cóż… zdaję sobie sprawę, że i tak żaden przedstawiciel płci męskiej nie przyzna mi racji. W końcu z burgerem nie wygram (na szczęście wcale nie muszę).
Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam smacznego!